wtorek, 23 czerwca 2015

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment trzeci.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. 
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce. 
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninkai FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment trzeci:

"Od roku mieszkała w Mediolanie-najpierw trochę sprzątała, a potem koleżanka załatwiła jej pracę u jednego bogacza. Masowała jego rozkapryszoną żonę, a czasami mniej rozkapryszoną kochankę. Teraz jednak zajmowała się już tylko tym, co lubiła robić i co wynikało z jej wyuczonego zawodu. Żyła praktycznie z poleceń i miała grupkę stałych klientów. Wynajmowała mieszkanie z dwiema Polkami i całkiem nieźle funkcjonowała. Często dzwoniła do domu, bo starsza siostra Zuzka zainstalowała u rodziców program Skype i dzięki temu mogli utrzymywać ze sobą kontakt praktycznie bez kosztów. Gabi prowadziła proste, ale też czasami szalone życie. Dwa razy w miesiącu chodziła do klubu, żeby "się wyskakać", jak to nazywała. Uwielbiała tańczyć, bawić się, a poza tym od zawsze nawiedzały ją szalone pomysły i uważała, że jeśli teraz ich nie zrealizuje, to kiedy? Była najmłodszą z sióstr Skotnickich i chyba najbardziej niecierpliwą. Łaknęła życia jak wykwintnego delikatesu. I teraz, w wieku dwudziestu czterech lat, miała jeden cel: dobrze się bawić.
-Gabi, zobacz jakie ciacho!-wykrzyczała jej do ucha Patrycja i wskazała gestem jakiegoś faceta.
Hm. Nie "jakiegoś". Najprzystojniejszego faceta, jakiego Gabi kiedykolwiek widziała. Na pewno był południowcem, ale jak na Włocha wydawał się zbyt wysoki. Ponad metr osiemdziesiąt, tak na oko. Miał dłuższe, kręcone włosy, tak czarne, że wyglądały prawie na granatowe. Czekoladowe oczy, lekki zarost, pełne usta w tamtej chwili rozciągnięte w przyjaznym uśmiechu.
-No... ciacho.
Gabrysia zdecydowała się na niego w jednej chwili. Też się uśmiechnęła i wskazała wzrokiem bar. Nieznajomy pokiwał głową i razem zaczęli się przepychać do wyjścia z parkietu pełnego kłębiących się i skaczących ludzi.
-Hello.-Głos miał niski i lekko zachrypnięty.
-Hello, I'm Gabi.-Podała mu rękę.
-You're not from here?*-Raczej stwierdził niż zapytał.

*Nie jesteś stąd (ang.)"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz