poniedziałek, 5 stycznia 2015

Książka dnia czyli dzień z książką. Ewa Bauer i "Kurhanek Maryli" Fragment trzeci i czwarty.

Książka dnia czyli dzień z książką. 
Ewa Bauer i "Kurhanek Maryli"
Fragment trzeci. 

"Choć minęło kilkanaście miesięcy, od kiedy wzięli ślub, bal sylwestrowy był pierwszym wydarzeniem, na które Piotr wybrał się z małżonką. Dla Marty było to wielkie wyróżnienie, dlatego nie wahała się ani chwili, gdy poinformował ją o zaproszeniu:
-Jutro kupimy ci jakąś kieckę. Bądź gotowa o dziesiątej. Jak zejdę z dyżuru, to zaraz podjadę pod dom. A ty czekaj na mnie.
-Kochany jesteś! I jeszcze pomyślałeś o tym, żebym miała co na siebie włożyć. -Marta przytuliła się do męża, po raz kolejny dziękując losowi, że postawił go na jej drodze.
Kiedy trzy lata wcześniej uciekła z domu, marzyła o tym, by człowiek, który ją do tego namówił, okazał się księciem z bajki i zapewnił jej w mieście wspaniałe życie. Szanse bowiem, że takie szczęście spotka ją na wsi, były nikłe, w mieście natomiast czekała ją przyszłość. Niestety, wszystko ułożyło się inaczej. Pomiędzy szczenięcymi marzeniami a chwilą obecną zdążyła upaść tak nisko, jak tylko się dało."






Książka dnia czyli dzień z książką.
Ewa Bauer i "Kurhanek Maryli"
Fragment czwarty.

"-Witaj, Marto, przywiozłam Piotrusiowi obiadek. Wystarczy podgrzać.
-Ale, mamo... ja ugotowałam obiad. Nie trzeba było... 
-A co ty, moja droga ugotowałaś? Pokaż no to...-Danuta podniosła pokrywki garnków z gotującymi się potrawami.-Żurek? A co to, Piotr jest chłopem, żeby jeść zupę z mąki? O nie, moja droga, on musi się dobrze odżywiać, a ja tu mam porządny rosół z kawałem mięsa. A na drugie co ugotowałaś? Chyba żartujesz, że on zje te sznycle smażone na tłuszczu. Nie wiadomo, co tam zmielone. O nie! Nie dbasz o mojego syna. Ja bitki wołowe przygotowałam, w sosiku.
Marta skuliła się w sobie, zacisnęła pięści i policzyła w myślach do dziesięciu,by nie powiedzieć teściowej, co o niej myśli. Pół dnia spędziła w kuchni, by zadowolić męża. Nie pomyślała tylko o tym, że powinna zadowolić także teściową. W tej właśnie chwili nadszedł Piotr.
-O, mama! Co słychać? Hmmm, gotujecie razem? Pięknie pachnie...
-Synu, właśnie tłumaczę twojej młodej żonie, że niewłaściwie się odżywiacie. Jako kardiolog wiesz, że smażone jest niezdrowe, a twoja żona raczy cię sznyclami na tłuszczu. Dobrze, że ojciec tego nie widzi.
-Ale ja lubię sznycle, sam prosiłem Martę, by je przygotowała.-Słysząc te słowa męża, Marta wyprostowała się i podeszła do szafki, by wyciągnąć z niej talerze."


2 komentarze: