czwartek, 24 stycznia 2013

"Amy, moja córka" Mitch Winehouse

Przed chwilą włączyłam sobie piosenki tej wokalistki, ponieważ szczerze mówiąc i pisząc, pamiętałam tylko jej specyficzną, ciekawą, przyciągającą  twarz, głosu nie za bardzo niestety kojarzyłam. Teraz aż przechodzą mnie ciarki, kiedy słucham jak potężny, piękny, cudowny miała głos, jaki talent, a jedyne co przychodzi mi do głowy to: 'Jakie to smutne, że nie zaśpiewa już nigdy... '
Była tylko rok młodsza ode mnie i sama do końca nie wiem, co mam myśleć o niej i książce, którą napisał  jej ojciec. Od początku, od pierwszej strony historii o Amy, myślę o tym, zastanawiam się nad tym. Wydaje mi się, że jej tata nie mógł być obiektywny, pisząc tę książkę, ponieważ jest ona o jego dziecku, o jego ukochanej córce! Nie sposób się dziwić więc, że pisał tak, jak czuł. Z drugiej strony czasami jego opinie są tak bardzo prawdziwe, brutalne do bólu, a opisane tu historie świadczą o tym, że może jednak nie była to jego subiektywna ocena, że może starał się ukazać nam prawdę, rzeczywistość taką, jaką ona była? Nie chcę nikogo z otoczenia piosenkarki osądzać, nie wniknę w to, bo nie było mnie tam, kto był winien tej sytuacji, że Amy zaczęła brać narkotyki, że przesadzała z alkoholem, że jej życie skończyło się tak szybko, za szybko... Jest to ogromna strata nie tylko dla jej najbliższych, ale także dla jej fanów. Niektórzy uważają, że jak ktoś ma problemy z narkotykami, czy nadużywa alkoholu jest sam sobie winien, ja napiszę tylko tyle, że lepiej nie wygłaszać opinii na tematy, o których nie mamy pojęcia, o których mało co wiemy lub nie wiemy nic. Osobiście nigdy nie miałam ochoty na narkotyki, więc cóż mogę w tym temacie powiedzieć, jak mogę osądzać innych?
Tata Amy pisząc tę książkę chciał wspomóc fundację www.amywinehousefoundation.org
i chyba jest to jedyny "plus"  całej tej tragicznej i smutnej historii.
Amy już jako dziecko chciała robić wszystko po swojemu, nikogo nie słuchała, uciekała rodzicom w supermarkecie, chowała się, robiła psikusy i żarty. W szkole nie radziła sobie, ponieważ nudziła się tam. Nie chciała być ograniczana, ale nie robiła nic przeciw innym ludziom, była życzliwa i chętnie innym pomagała, przynajmniej tak jest opisywana w tej książce przez swojego ojca.  Jaka była naprawdę wydaje mi się, że wiedziała tylko ona sama...
Polecam tę książkę, jest napisana w zabawny, ciekawy, pełen ciepła i miłości sposób, uczucie ojca do Amy bije z każdej strony tej opowieści, warto się z nią zapoznać, by móc choć troszeczkę przybliżyć sobie jej obraz. Miała talent, prawdziwy talent, szkoda tylko, że tak jak wiele innych utalentowanych, pełnych pasji osób nie potrafiła żyć i cieszyć się tym życiem bez używek.
Na koniec chciałam przytoczyć jej własne słowa:
" Chcę, by ludzie, słysząc mój głos, mogli po prostu... zapomnieć choć na chwilę o swoich troskach."
Ja zapomniałam...
Opowieść o Amy Winehouse, której piosenek nie sposób nie pokochać, przeczytałam dzięki wydawnictwu Sine Qua Non, któremu bardzo za to dziękuję. 

Recenzja pochodzi z 19 grudnia 2012r., z mojego bloga, KLIK.

4 komentarze:

  1. Jaka wiosenna zmiana kolorów :) Aż miło popatrzeć

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety nie ,,kojarzę'' Amy Winehouse, gdyż jestem zwolenniczką polskiej muzyki, dlatego w tym przypadku podziękuje tej pozycji, ale dla fanów owej piosenkarki powyższa publikacja będzie świetnym upominkiem.

    OdpowiedzUsuń